poniedziałek, 26 września 2011

jak zimzi nauczyła mnie robić killy willies

Killy willies robi się z plantanów (?) bardzo prosto a mianowicie obtacza się je w czili i smaży głęboko w oleju. tak się je je na jamajce zdaje się a inaczej można jeszcze smażyć w soli lub po prostu.

sobota, 3 września 2011

nowypost. wspomnienia wakacyjne cd

Więc jak się pakowałam na mazur wpadła mi w łapkę książeczka "Ojca Grande przepisy na zdrowe życie". Wrzuciłam w plecak bo chcę żyć zdrowo. No i chichot był wielki z tych rad. Było o kobietach, co nie potrafią męża utrzymać w domu, bo nie umią gotować i potem się społeczeństwo rozpija; o młodzieży co traci witaminy bo uprawia seks i potem nie rośnie; o młodych kobietach, co się nie czeszą i łażą rozczochrane (w latach 90tych wydano tę książkę a Ojciec Grande - przedwojenny). W sumie to mi się nie chce opowiadać.
Morał tej opowieści taki, że należy jeść kaszę gryczaną i pić kefir a na cerę najlepsza czarna rzepa.


Rzepowy detox.

starypost aka jak lato jak jesień

W uk sezonowych warzyw nie ma - wszystkie przylatują samolotem niezależnie od pory roku - a w pl są, znaczy się jest: cukinia. Cukinia jest fajna owszem, jadam. Abstrahując od cukinii to zrobiłam zupę dyniową, dwa razy i już mam wprawę, mogę nauczać.
Potrzeba kilo dynii (kilo brutto), cebulę, czosnek, bulion, przyprawy - z tego będzie zupa basic. Cebulę i czosnek się smaży na czymbądź, do tego dorzuca się pokrojoną w kostkę (wcześniej obraną etc) dynię i się podsmaża kilka min a potem zalewa bulionem powiedzmy pół litra (żeby zakryło warzywa). Tu uwaga: wiadomo, że nikomu się nie chce robić proper bulionowego wywaru a kostka rosołowa to rzecz bardzo podejrzana. Trzeba się odnieść do własnego sumienia. Mam podejrzenie, że woda i dużo przypraw załatwi sprawę choć ja na wszelki wypadek dodałam "warzywko" czy coś. Przyprawy to takie pasują: sól, pieprz, imbir, kardamon, curry. Sól czosnkowa jest wstrętna i śmierdzi, nie polecam.
Jak dynia będzie miękka (po ok.15min w zależności od wielkości) to zmiksować. Pewno trzeba będzie na raty. Powinno się wcześniej przestudzić - ja nie studzę, nie widzę powodu..
Now, the fun part: dodatkiem do zupy-kremu, bo jest cokolwiek jednowymiarowa, może być co podpowie fantazja. Ja dodawałam bryndzę, fetę, kawałki boczku w wersji: skawrki i w każdej wersji moc natki pietruszki, de li szyz. Tenkju.

piątek, 26 sierpnia 2011

krótko

Tu miał być przepis na zupę dyniową ale zerwała się spektakularna burza i zabrakło internetu by go zamieścić. Zapisałam w notatniku, wkleję jak wrócę, bo teraz jestem na mazuru, z kompa po drugiej stronie polski piszę

Swą drogą je się tu: pierogi z mięsem i kapustą, racuchy z jabłkami, pieczeń z dzika w sosie z leśnych grzybków :} jest normalnie sentymentalna kulinarna wycieczka a wszystko jakby mimochodem, tylko ja się jaram a i to cichutko. a te pierogi racuchy dziki to wszystko ręką znajomą i z okolicznego lasu sadu biedronki. truskul.

środa, 10 sierpnia 2011

odkrycie

Zaczęło się standardowo od sentymentu: herbatę zrobiłam z mlekiem, jak to się w uk pijało (na squocie w pintowych szklanicach) a że herbata pod mleko potrzebuje mocy, by nie przepadł smak herbaty w tej mleczności to zostawiłam torebkę w kubku, myśląc: widziałam na reklamie, jak z kubków zwisały te z torebek kwadraciki na sznurkach (czy jest słowo jedno na te herbaciane etykietki?), znaczy że jest społeczne przyzwolenie.. I co się okazało: że herbata ścieka po tym sznurku, po tym tekturowym kwadraciku i odciskają się herbaciane okręgi, na czymkolwiek się nie postawiło, np na "Diunie" F.Herberta (wiem, barbarzyństwo stawiać kubek na książkę). Telewizja kłamie.

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

wakacje w polsce a arborianie

aach sentymentalne wycieczki tam, skąd się umknęło. patrzę: tak samo. tylko balon po drugiej stronie rzeki a oszpecony chu*owym napisem. i jednak obco trochę. czyżbym się wykorzeniła?
dość wątpliwych wzruszeń, pora gotować.
przemyciłam w podręcznym bagażu, oprócz pesto, o którym już była mowa, anarchistyczne publikacje z uk a konkretniej kupioną w freedom books książkę kucharską pt. ekhm "Soy, not oi" (i know..). Nic tam nie widzę ciekawego na razie poza przepisem na szampon..
więc zatem zrobiłam przepis sprawdzony czyli grzybowe risotto, co się je przyrządza tak (uwaga, wersja bardzo nieortodoksyjna):
patelnia rozgrzej oliwę wrzuć cebulę czosnek podsmaż i pieczarki podduś chwilę nie ma znaczenia ile dorzuć ryż zamieszaj smaż razem i podlej winem/bulionem/wodą albo jak ja: piwem. jak wsiąknie woda wlewasz więcej aż się ugotuje ryż. dosyp przyprawy sól pieprz coś od siebie. mój patent: jeśli ryż nie był specjalny czyli risotto albo arborio rice to dosyp łyżkę mąki przecież to skrobia a o to nam chodzi, żeby się posklejało nie ma co wydawać 9-11 zł na specjalny ryż, raczej. wmieszać można co się lubi do tego, my (!) wmieszaliśmy tuńczyk oliwki i natkę pietruszki. o tak.

piątek, 29 lipca 2011

joag

A w kryzysowym centrum dają jogę, teraz na wakacyjnych warsztatach a normalnie to co niedziela o 13:30. Można tam spotkać śliczne wytatuowane dziewczęta oraz rozciągnąć duszę.